wtorek, 17 czerwca 2014

Twórczo i słodko - moje wyzwanie :)

Ten post miał pojawić się wczoraj wieczorkiem, ale oczywiście nie wyrobiłam się z czasem :( Teraz nadrabiam... To mój pierwszy taki projekt, mimo że wielokrotnie i od wielu lat piekę torty, ale rodzinnie...

Jakiś czas temu poproszono mnie o zrobienie tortu ślubnego. Oczywiście bez najmniejszego namysłu się zgodziłam. Jedyne co ustaliłam to to, że mają być 2 okrągłe torciki standardowych rozmiarów o smaku kawowym. Później ustaliłam że wierzch ma być biały z rozetkami i ozdobiony jedynie truskawkami. I taka właśnie wizja się przyjęła.
Zaczęłam więc szukać w sieci sprawdzonego sposobu na krem... i znalazłam. Zrobiłam wcześniej próbę, wyszło za pierwszym razem i pysznie :) Wszystkim smakowało.
I tutaj od razu podziękowania dla Marioli (blog kulinarny: http://mariolkowy.blogspot.com/) za wstawienie, udostępnienie przepisu na wspaniały tort, którego krem zainspirował mnie do stworzenia mojego. Na podstawie jej kremu i jej przepisu zrobiłam swój. Jak dla mnie doskonały. MałaMi, dziękuję Ci również za chęć pomocy w czasie gdy pojawiły mi się pytanie :)

Plan na biszkopt sprawdzony jest (mój robiony od lat), pomysł na nasączenie biszkoptu jest, sprawdzony krem jest. Tylko na czym postawić dwa torty, aby wyglądały ślubnie?

Znów zaczęły się poszukiwania, ale stojaki kosztują strasznie dużo i byłoby to mało opłacalne. I tu z pomocą przyszła.... moja rodzina :) Wysłałam braciom linki do przykładowych stojaków, oni pokazali tacie, a mój tata co??? Wyspawał mi wspaniały stojak :D Zrobił to jednego dnia i tak wyglądał po przywiezieniu do domu:

TATO DZIĘKUJĘ!!!! :)

Jak go zobaczyłam to szczęka mi opadła. Tata jest cudowny, pomysłowy i ma talent do takich rzeczy :) Przy najbliższej okazji przywiozłam go do mieszkania. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym go nie udekorowała. Postanowiłam dopasować go trochę do Panny Młodej, która miała czerwone wstawki w sukni i bukiet z kalii. Po kilku wieczorach powstała taka dekoracja (czerwone wstążki oplecione wokół pręcików są pomysłem Panny Młodej-gratuluję świetnego pomysłu):






To zostało tylko jedno pytanie: co będzie jak będzie ciepło i śmietanowa dekoracja wierzchu się rozpłynie? Trzeba czymś zabezpieczyć tą śmietanę, ale czym? Pomyślałam o żelatynie, i tak mi podpowiadano, ale wolałam się upewnić. I tu z pomocą i radą przyszła mi Pani Dorota (stronka: http://www.mojewypieki.com/), której przepisami wielokrotnie się inspirowałam. Dziękuję za rozwianie moich wątpliwości i odpowiedź na moje pytania. Jestem bardzo wdzięczna.

Niby wszystko gotowe, zaplanowane, obmyślone, ale oczywiście nie zawsze wychodzi tak jakby się chciało. nadszedł piątek, wzięłam wolne, aby wszystko dopiąć na ostatni guzik i zdążyć. Zaczęłam zgodnie z planem, ale... krem do przełożenia trzy razy musiałam wyrzucić :( nie wiedziałam co się dzieje i jak z tego wybrnąć. Kosztowało mnie to bardzo dużo nerwów i stresu. Byłam załamana, ale poddać się nie mogłam. Stwierdzono, że jest to wina śmietany. Znajomy podwiózł mnie do sklepu (już jedynie całodobowego, bo inne zamknięte). Wróciłam, podkręciłam lodówkę aby śmietana się schłodziła i poszwędałam się trochę, żeby rozładować energię. Następnego dnia krem wyszedł raniutko za pierwszym razem. Potem już tylko walka z czasem i oby wszystko się udało... Udało się. Po tych wszystkich przejściach wyglądało to tak:











Z całego efektu jestem zadowolona. Podobno tort smakował i się podobał, a to jest najważniejsze. Teraz już wiem jakich błędów się nie popełnia i jeśli będę miała okazję zrobić kolejny tort na ślub to ich nie powtórzę :)



Raz jeszcze dziękuję wszystkim za pomoc, wsparcie i dobre rady. Mojej rodzince za wiarę we mnie i ich złote rączki. Tinie i Romkowi za ogarnięcie mnie do pionu i podtrzymywanie na duchu. Krecikowi za podwózkę do sklepu...
Wszystkim bardzo dziękuję :)